Ruszyliśmy biegiem nad wcześniej wspomniane Jezioro Życia. Zgadnijcie kto się ociągał? Oczywiście Rifugio! Załamania nerwowego można przy nim dostać. Jak dzisiaj przez przypadek wpadnie do wody i przez przypadek zostanie podtopiony to żeby się potem nie dziwił. Na jego szczęści mam dzisiaj dobry humor.
-Już niedaleko!- krzyknęła Azumi w ogóle nie zwracając uwagi na denerwującego basiora.
Podziwiam ją za ten jej spokój. Stanęliśmy razem na skale, pod którą rozpościerało się lustro jeziora. W przejrzystej wodzie było widać różne ryby. Oglądnąłem się za siebie by zobaczyć gdzie jest Rifugio. Myślałem, że wlecze się i jest daleko w tyle, ale nie. Postanowił jednak trochę pobiegać normalnie nie wierzę. Patrzyłem jak czarno biały basior zbliżał się coraz bardziej do skały. Nie wyglądał jednak jakby miał się zatrzymać, mimo że był już całkiem blisko.
-Rifugio hamuj!-krzyknąłem.
Basior posłuchał mnie, ale było za późno. Wpadł na mnie i zrzucił ze skały. Znalazłem się pod wodą. Zacząłem energicznie machać łapami i już po chwili znalazłem się na powierzchni.
- Zabiję go, obiecuję, że kiedyś go zabiję. Będzie to śmierć bolesna i powolna.- warczałem pod nosem wychodząc z wody. Do moich uszu dotarł wtedy irytujący dźwięk zwany chichotem tego totalnego idioty. Nie mogłem już zapanować nad złością, w sumie to nawet nie próbowałem zbytnio tego robić. Wbiłem wzrok, który mógłby zabijać w Rifugio. Przepełniał mnie gniew, zacząłem się trząść ze zdenerwowania. Poczułem ból za uszami co oznaczało tylko jedno. Zaczynam się przemieniać. Tylko dlaczego? Przecież jest środek dnia. Nie miałem czasu się nad tym zastanowić, bo ból był coraz silniejszy z każdą chwilą.
-Azumi, czy to normalne, ze oczy Kage świecą się na niebiesko?
-CO?!
-Czyli to znaczy, że nie..- udało mi się usłyszeć skrawek rozmowy moich towarzyszy.
Nie miałem już sił dłużej z tym walczyć, ale nie moglem się też poddać. Poczułem, że ktoś koło mnie stoi i coś do mnie mówi. Nagle przed oczami przeleciały mi obrazy z moim udziałem. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to wspomnienia. Widziałem swoją rodzinę, a także stado dziwnych zwierząt, które zabijało po kolei każdego członka watahy mojego ojca. Ja też zostałem ranny. Miałem się wykrwawić. Gdy tak leżałem gotowy na śmierć przyszedł ON- Fenrir i opanował mnie ratując mi życie.
Gdy zniknęła ostatnia scena cały ból minął. Otworzyłem oczy i zobaczyłem zmartwioną Azumi, a potem Rifugio.
-Pamiętam, już wszystko pamiętam.- powiedziałem patrząc się w dal.
<Rifugio? Azumi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz