Było piękne, jesienne popołudnie. Rozmawiałam właśnie z Amico i Taliją na Łące Śmiechu.
- Wiesz, zajączku - powiedziała alfa do mojego towarzysza - Czasem mam
cię ochotę zjeść. Nie wiem jak Floe z tobą wytrzymuje. Wyglądasz tak
pysznie...
- Talija! - warknęłam - Nie gadajmy o czymś takim!
- Popieram Floe - pisnął Amico.
Postanowiliśmy się pobawić. Chowaliśmy się przed Taliją i się ciągle
śmialiśmy. Oczywiście najprościej miał Amico. Trudno znaleźć małego
zająca. O wiele łatwiej go upolować.
Bawiliśmy się dopóki nie przyleciał towarzysz Talij - myszołów Ren.
- Zauważyłem obcego wilka - oznajmił ptak - Przebywa w pobliżu Puszczy Gryfów. Chodźcie za mną. Zaprowadzę was.
Myszołów wzleciał, a ja i Talija pobiegłyśmy za nim. Amico wolał
zostać na Łące Śmiechu. Był bardzo nieufny wobec obcych wilków. Nie
dziwię się mu. W każdej chwili mógłby stać się czyimś obiadem.
Długo szukaliśmy wilka, o którym mówił Ren, ale nigdzie go nie było.
Gdy przeszukaliśmy całą Puszczę Gryfów, poszliśmy dalej. Wreszcie
zawołałam z nad Jeziora Życia:
- Chodźcie szybko! Znalazłam ją!
Powiedziałam ''ją'', bo to była rzeczywiście wadera. Moim ślepiom
ukazała się prawdziwa piękność. Spod grzywki spoglądały na mnie
fioletowe oczy, pod którymi malowała się błękitna linia. Posiadała trzy
naprawdę puchate ogony. Cudowna wilczyca miała sierść koloru
niebieskiego.
Aby nie być nieuprzejma przywitałam się:
- Cześć, jestem Floe. Wybacz, że się tak długo nie odzywałam Jestem po prostu... Pod wrażeniem.
- Pod wrażeniem czego? - spytała zdziwiona wadera.
- Chmmm... Wiesz... Twojego piękna.
- Że jak?
- No, cóż. Jesteś niesamowicie piękna.
- Proszę cię, przestań.
No, dobra. To jak masz na imię?
- Venus.
Już po chwili naszą rozmowę przerwało nam (hałaśliwe) przybycie przyjaciół. Ech... Jacy oni głośni...
<Venus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz