Opowiadanie:
Od Floe
Poczułam się bardzo głodna. Poszłam na Łąkę Śmiechu gdzie zwykle łapałam zające i myszy.
Powoli podeszłam, gdy zobaczyłam potencjalną ofiarę- zajęczaka. Zaatakowałam go i usłyszałam cieniutki głosik:
- Nie rób mi krzywdy. Jestem magicznym zającem.
Odeszłam od zwierzęcia, a ono uciekło w gąszcze. Dopiero wtedy
zobaczyłam jak nietypowo wygląda. Zając był szary, miał niebieskie oczy i
kolczyki nawbijane w uszy. Zwykle w naturze coś takiego się nie zdarza.
Parę dni później będąc z Taliją, Kage i Azumi nad Motylim Wodospadem
znowu spotkałam magicznego zająca. Tym razem nie bał się. Podszedł do
mnie i mi się przyglądał.
- Widzieliście już takiego zajączka? - spytała zdziwiona Talijja.
Wilki pokręciły głową. Tylko ja przytaknęłam.
- Widziałam go już na Łące Śmiechu - wyjaśniłam - To magiczny zając. Umie mówić i chyba coś jeszcze.
Wtedy zwierzak się odezwał:
- Moja moc zapewne odegra ważną rolę w życiu któregoś z was, wilki.
- Jak taki mały króliczek pomoże nam w jakiejś istotnej sprawie? - spytała ze śmiechem Azumi.
- Jesteście bardzo niecierpliwe. Zobaczycie.
Zając w pewnej chwili zniknął bez śladu.
Pewnego dnia szłam po Puszczy Gryfów. Przechadzając się nagle wpadłam
do głębokiego dołu. Nawoływałam przyjaciół, ale bez skutku.
W pewnej chwili coś przemknęło przed dziurą.
- Talija? - wyszeptałam. - Kage? Azumi?
Ale to nie był wilk. Zobaczyłam magicznego zająca.
- Idź sobie - powiedziałam. - W żaden sposób mi nie pomożesz. Jesteś za mały i słaby.
Ale zając nie odszedł. Jego oczy zabłysły oślepiającym blaskiem.
Światło uniosło mnie w górę i opuściło na ziemię porośniętą mchem.
Oszołomiona popatrzyłam na mojego wybawcę.
- Dzięki - bąknęłam.
- Nie ma za co - odparł zając.- Tak w ogóle to jestem Amico. Twoje imię to Floe, prawda?
- Tak - potwierdziłam
Muszę przyznać, że Amico jest świetnym przyjacielem. Można z nim
dobrze się bawić i jeszcze uratuje z opresji. Niby mały zając...